Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/253

Ta strona została przepisana.

dziemy i my wybóstwiać olbrzymiej, dzikiej, nieraz potwornej postaci Jehowy albo Chrystusa płaczliwego i przesłodzonego różnych bigockich korporacji. Ale też z ubolewaniem spoglądamy na tych, co chleb powszedni zrobili sobie z „wielkiego chamstwa“. Mam tu na myśli wraz z znanym pisarzem nietylko obóz pewien, lecz całe warstwy, niemal całą inteligiencję, która, zapomniawszy lotów orlich, dziś karmi się trawami błotnemi lub jak u nas — drzemie chorobliwie, reagując tylko na ostre ukłucia. Życie ducha i myśli badawczej — w innych krajach rozbudzone, potężnieje — u nas rozplenia się dziwactwem reakcyjnym Marjawityzmu, lub kabaretem astralno­‑materjalistycznych hecarzy. Żyjemy fałszowanym trującym produktem materjalizmu dziejowego, chełpiącego się ze swej niepoczytalnej, niepodległej rozkwitom — myśli, tudzież rozcieńczoną religijną zupą dla nędzarzy. A wszakże na niwach wiejskich, w głębiach kopalń, wśród wiru transmisji maszynowych, w pracowni chemika i biologa, w redakcji pism, w kaplicy paralityków, w ochronce dla sierot, w szkole młodzieży, w kantorze handlowym — wszędzie, na ulicy hałaśliwej, w kadrach pracy czy w zbiegowisku użycia — powstaje straszliwa próżnia niezapełniona dotąd, oczekująca kosmicznego ducha Prawdy.
Lecz Kosmos, to ład, a ład wprowadza Syn człowieczy dochodzący wyżyn, gdzie staje się już niosącym Światłość. Ksiądz Faust jest Janem, który na pustyni dziś nawraca na Religję Życia powszechnego, na zgromadzenie ludzi, tworzących ze swej wiedzy — uszlachetniony czyn na ziemi.
W tym znaczeniu rzec można, iż Polskę stworzy Religja, o ile znajdą się w niej ludzie, którzy syzyfową pracę ubłogosławią w wartość Mszy. Człowiek