Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/256

Ta strona została przepisana.

— Nie trzeba brać nic na wiarę. Dowieść można dwojako: przeżywszy samemu jedno ze zjawisk nadświadomości w rodzaju telechronizmu; lub leż za pomocą teorji poznania, która wciąż jaśniej wykazuje, że poza sferą zmysłów jest jeszcze olbrzymia przestrzeń irracjonalna, tj. niedająca się zbadać przy pomocy logiki i eksperymentu fizyko­‑chemicznego. Rozwój nauk przyrodniczych, który stężył przed laty 50 myśl w materjalizm dziejowy — wszedł dziś w fazę tak pogłębioną badań radjoaktywności, że cały materjalizm zawisnął już — na strychu, jako zdarta odzież, jako odrzucony kopcący lampjon.
Ale tłumy i nasi badacze „pustelnicy“ wciąż jeszcze przysięgają na tego bożka „Atoma“. Materjalizm, czy jak się dziś zwie — monizm, jest też metafizyką, ale ciasną, moralnie — ohydną, bo odbiera nam wolność wewnętrzną, bez której schodzimy do etyki małpozwierzów. Zaciemnia, nie tłumaczy, przez formułkę rozwoju z przypadkowego incydentu w mgławicy atomu.
Du Bois Reymond wykazał, że duchowość nie może powstać z gry atomów, Chwolson zaś, że monizm jest odgrzanym średniowiecznym perpetuum mobile. Teorja pochodzenia organizmów nabiera coraz więcej transcedentalności, wchodzi w sfery metazjawisk tj. zjawisk nieuchwytnych dla doświadczenia. Żeby wyliczyć tylko parę nazwisk, wspomnę Fechnera, Wundta, Driescha, Bergsona, którzy z postępem wiedzy musieli przyjąć intuicyjną celowość w naturze; nie może ona być ściśle dowiedziona, jak teza fizyczna, ale bez niej niepodobna wyrozumieć życia, które tworzy się wciąż improwizacyjnie z głębin, zaledwo w części dostępnych naszym badaniom.
Nakoniec przypuśćmy, że świat jest mechanizmem.