Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/270

Ta strona została przepisana.

XX. ŻELAZNY KRZYŻ.

Krzyż wielki, z dwuch sztab żelaznych stopionych ze sobą na szmelc w ogniu, zapewne przypadkowym; wyglądał na wyrwany odłam żelaza z kraty więziennej. Paliły się przed nim na postumencie trzy lampki różnobarwne; leżały jakieś listy, zasuszone kwiaty; wokół zaś fotografje nor miejskich, dzielne typy włościan i obywateli, ascetyczne twarze mnichów i zakonnic. Piotr uczuł głębokie znużenie. Muzyka na pół zaświatowa ostatnich słów Imogieny pogłębiła tylko jego tragizm. Z zastygłym smutkiem, widząc niemożność wyrwania Sfinksowi życia jego zagadki, dał się Imogienie wieść. Podprowadziła go przed krzyż żelazny i ukazała na jedną fotografię, luźnie obok lampek stojącą. Młody ksiądz... gdyby nie nędzny tapczan, na którym leżał, mogłoby się zdawać, że zakonnik Fr’ Andżelika w ekstazie. W przedśmiertnej agonji wzrok jego patrzył wytężony nadludzko surowy, a jednocześnie płonął bezgraniczną miłością.
— To nasz obecny wikary — rzekła Imogiena. — Strzelił o cal od serca.
Kiedy umierał, rzuciwszy swój honor, religję i wszystko — jakiejś żydowskiej komedjantce — w podziemiu odwiedził go ksiądz Faust. Zdjął nieznacznie jego fotografię malarz jakiś, kuzyn, który tam zeszedł dla sensacji. Całe podwórze przybiegło, myśląc, że będzie spowiedź głośna ze szlochami...
Ksiądz wszedł, zbliżył się do klęcznika, ukląkł i głowę złożył w ręku. Modlitwa jego zdała się po-