Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/272

Ta strona została przepisana.

— Miły mój! Księże czcigodny, może jaki parobek wolałby pójść do więzienia, a ja wdzieję jego mundur? Czy biją się Turcy ze Słowianami, Słowianie między sobą, czy Austrja z Rosją — ja chcę iść w bój...
— Któż ma iść za ciebie w pętlicę? nie na wojnę się zbrój, ale na chwilę śmiertelną w więzieniu. —
Zatrząsł się Piotr.
— Związałeś mię twoim własnym słowem, danym tym dwu żandarmom. Więc dobrze. Lasciamo speranza... Nie pytam już nawet, z kim wojna? Wszak jestem wśród żywych nicością! —
Piotr był obłąkany z bólu: tam narody walczą, a on silny, mężny, gotowy rzucić się w wir walki, jak w tan, czołgać z karabinem w tyraljerce — ma zginąć bezczynnie. Choćby iść na mięso armatom, tym straszliwym Charybdom, które ludzkość stworzyła, nie aby swój byt unicestwiać — lecz by swą potęgę, swą wzgardę dla cyfry mas, swą ekstazę życia wznieść aż do Odwiecznej zasady: Światem steruje grom! Bój ojcem wszechrzeczy!... Zamiast wielkiego impetu zostaje gnić na łańcuchu lub zawisnąć na szubienicy! dla czego raczej nie rzuci się, nie zabije księdza, Imogieny i siebie?! nie wyczarowała mu duszę z wszelkiej dzikości noc dziwna... Jak tygrys rozszalały, któremu klatkę rozwarli, rzucił się w czarną puszczę swego wezbranego gniewu! Szlachetni! tygrysowi odpiłowali pazury i zęby, nadomiar chcą, aby zawisnął na stryczku z okiem załzawionym ekstazą!...
W demonicznym gniewie, wrąc jak wulkaniczne źródło, które naraz wyrzuca z nad siebie ziemię i głazy — Piotr porwał ze ściany olbrzymi więzienny krzyż i, zamachnąwszy nim, jak mieczem, krzyknął piorunującym głosem: