kiedy go odbiegła przecudna córka, mistrz zrozpaczony namalował ją w pustyni nagą, okrytą tylko wodospadem złotych włosów, jako Marję Magdalenę. Bez apelacji życie już się wymyka jednemu, miłość drugiemu. Duma kazała księdzu odejść milcząco i nie ujrzeć już nigdy tych dwojga, cokolwiek z niemi się stanie. Potężna wola, napięta zawsze na zwycięski ton świetlaności, chciała zostawić im swój testament i błogosławieństwo: jak Mojżesz ma im dać tablicę kamienną nieprzełomnej wiedzy. Wtym zrozumiał, iż sam nietylko nie jest prawodawcą, ale grzesznikiem i nawet pod własną klątwą. Jakże to? nauczał długo świat o bezosobistym czynie, o wyrzeczeniu się swego szczęścia dla najwyższego dzieła — a sam po ten owoc rajski wyciągał wężowy oplot? — choćby po owoc miłości duchowej, ale tylko w imię własne?
I przywykły do olbrzymich tchnień, do możnych od Jehowy przejętych skrzydlatych rozwarć swej otchłannej duszy, zapragnął przestać być Faustem. Kiedy już to uczynić postanowił, zapadł olśniewającą błyskawicą wyrok: on odda się młodości w ofierze. Nie pożałuje ani swego szczęścia, ani swej dumy, opuści laboratorja, nie napisze ostatniej stronicy w swych dziełach. Zostanie sam z Bogiem — kapłan, który Jego tylko głosił, ale znał go jeno z przeczuć dalekich, z kombinacji myśli gienjalnej. Fiat voluntas tua! — szepnął. Chciał to wyspowiadać i znowu ciężko mu było iść w tę spowiedź — przed młodzieńcem. Na jego twarzy głębił się smutek — tak ludzki, że teraz dopiero uczuł Piotr odwagę mówienia o sprawach swych najistotniejszych.
— Chciałbym wyspowiadać się z myśli moich o Mroku Bezcelowości, — rzekł — przed Tobą, księże, zanim Imogiena oczy rozewrze.
Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/277
Ta strona została przepisana.