Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/28

Ta strona została przepisana.

lichtarzu, przedstawiającym węża z dwunastu głowami, czyhającemi na Ewę...
Może uroczysta mina Newachowej, która przeszła, dygocąc, przez izbę, gdzie już wydmuchiwali gorący czaj na spodeczkach żandarmi —
może wreszcie roześmiał się tak, jak na pogrzebie czasem śmieje się neurastenik, wstrzyknąwszy sobie za dużo morfiny — dość, że radość Piotra okazała się teraz niezupełnie na miejscu, bo Newachowa miała twarz wprost tragiczną.
Lichtarz poza samowarem stawiąc, podała mu cukier i pęk obwarzanków; z za piersi wydobyła gabinetową fotografję.
— Trzy syny moje — i nie żyją już! —
W głosie jej taki brzmiał tragizm, że, zamiast żydówki w karczmie, była tu Niobe przed świątynią, płacząca syna, zrodzonego w uścisku z piorunowładnym... Newachowa zatrzęsła się. Wzrok jej skupił się w sobie.
— Wuni byli robotnicy na fabryce.
Jak przyszli te wolnościowe dni, to wzięli obuch rozstrzelić. Widziałam ich przez kraty do pożegnania: to mi oba pokazywali z płakaniem piersi czarne, krwawiaste i ręce bez paznogciów. I wszystkie państwo w mieście wzięli mnie do swe pokoje — aj — co to za bogactwa — same szafy z liustrami — i mnie sadzali na pierwszych miejsc i słuchali, jak to oni nie mieli paznogczi na ręcach... A takie bogate państwo — — A ten trzeci syn, wun był w Ameryce, pan musiał czytać? jego wsiscy wiedzieli.
Pisał romany i wystawiał na teater w Hicago.
Szukałam cukier i znalazłam go w komodzie.
Jak żywy! taki piękny! co? nie było takiego drugiego na cały świat!