Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/30

Ta strona została przepisana.

Ja cierpię tylko wtedy, gdy Wy tam, najdrożsi, szczególniej biadacie... Może to przeczuwam?
W jeden prześliczny poranek, jak mówi się w powieści, ocknę się między Wami...
I cóż, że mnie wysyłają kędyś dalej?...
Przestrzeń się powiększy, ale to nic nie znaczy, bo duszą i sercem jam zawsze z Wami.
Przecież moja najdroższa Mateczka jest wierzącą i wyznaje, że Bóg jest najsprawiedliwszą istotą... I gdy wypadnie umrzeć, nawet zdaleka od Was, to i wtedy rozpaczać nie będziemy.
Strumieniu ty, rzeko polskich łez... kiedyż ty przepłyniesz piachy i niwy — kiedyż Wisłą wezbraną wpłyniesz do morza Wyrównanych krzywd — olbrzymią wieszczą falą runiesz na koralowe skały wysp Wniebowziętych — ?
W radości bezmiernej swobody kiedyż zapomnisz, że tak cierpiało twe serce, przeglądając się w miedzianym samowarze w żydowskiej karczmie?!...
— Pan nie pójdzie rano obejrzeć kościół? tu jest ksiądz uczony człowiek, ale ma trochę tu! — I uderzyła się w czoło.
— Wun zna całego ziemnego szaru... ale... jest trochę wyklęty przez swojego naczalnika, takiego biskupa, co to szedzi w Zimie. —
Za ścianą głos modlącego się talmudysty przygłuszył jej słowa.
— Mój mąż już trzeci miesiąc tak modli się za duszę syna... ja miałam sen, że syn miał jeden wielki grzech na sumieniu... że wun już nie chciał być polskim żydem, tylko się nazwał Mister Sam... —
Piotr podszedł do Newachowej, wziął ją za rękę i długo patrzył w jej biedne wypłakane oczy.
— Życzę, aby pani spotkała wszystkich swoich