Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/303

Ta strona została przepisana.

ksiądz. — Trudno mi w krótkich słowach opowiedzieć, ale to właśnie z tego powodu przezwali mię Faustem: że niby jak ów niemiecki alchemik, zająłem się pod koniec życia oświatą i pracą wśród ludu. Wybudowałem tamę; jeden główny pęd obraca gigantyczne koło, które tworzy siłę motorową dla młyna, foluszarni i wytłoczni olejów; mniejszy oświetla wieś, czego dzisiaj nie widać, gdyż ze względu na wilję, ludzie, a nawet żywioł natury zaniechał pracy; wodospad trzeci zobaczymy jako integralną część, zamiast absydy, gdyż jest on tam symbolem życia walczącego z materją.
— Dziwa mi ksiądz dobrodziej opowiadasz nieprawdopodobne! Eh Rosja, kiedy to przed nią będą horyzonty drugiej części Fausta, którego czytałem w one czasy, gdym wmyślał się w Michajłowskiego i deklamował „Rycar na czas“ Niekrasowa... Dużo sił przemarnuje się u nas — szeptał, aby Piotr nie usłyszał, ni żandarmi, — zanim zorganizują się masy pod wodzą wyższych ludzi...
Zwrócił się do żandarmów, którzy zapatrzeni byli w elektryczne światełka, zlekka mżące wokół żelaznych machin, potężnych lewarów na rzece i wśród sennego podwórca fabryki.
— Nie chciałbym dopuścić do rozlewu krwi. Niewiadomo, kto i gdzie może wywołać wybuch. W kościele bezpieczeństwo największe!
— Zapraszam chętnie, — odparł ksiądz.
Porozumieli się żandarmi z naczelnikiem, noc była istotnie jeszcze tak głucha i groźna, że weszli do kościoła.
Piotr szedł w konwoju przez kościół, napełniający się ludem. Z podziwem rozglądał się. Kościół wiejski starodawny zmienił się w świątynię nietylko wiary,