Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/307

Ta strona została przepisana.

Człowiek­‑Prometeusz, z swemi słabemi zmysłami, z swym rozumem, a nawet intuicją i ekstazą — znajduje się wobec takich bezmiarów, ze jeśliby całą wiedzę zdobytą sprowadzić do alfabetu, ludzkość dopiero jest w alfie. Sklepienia Drogi Mlecznej schodzą się z niemniej wspaniałemi sklepieniami duchowemi mędrców i ekstatyków; ci ostatni miewali nieraz mierną inteligencję, jednak czuciem sięgali równie daleko jak mędrzec mostami swych analogji i indukcji. Wprawdzie, ekstatycy stawali się nieraz tępemi inkwizytorami lub naiwnemi relatywistami, mając jasnowidztwo św. Teresy czy Swedenborga. Wniosek, że niepodobna ani niewolno wyłamywać się z praw tego świata; niewolno gardzić materją, wiedzą, doświadczeniami, nawet zmysłowością i zwątpieniem!
Lucyfer, a mówiąc naukowym symbolizmem, materja cała przepojona jest impregnacją bezmiaru. Dla tego Fechner psycho­‑fizjolog potwierdzał zdanie Pawła św.:
In Deo vivimus, movemur et sumus. —
Świat przenikają różne energje; zatym matematyczna formuła, głosząca ostateczne zamarznięcie świata, opartego jakoby jedynie na energji świetlnej, w rzeczywistości dokonać się nigdy nie może.
Fale ludzkości wyrabiają wciąż nowe, niepowtarzające się, niby w kalejdoskopie, życie twórcze, dochodzące wyżyn nadświadomości. Ale na czymże wspiera się człowiek? oto na życiu zwierzęcym i roślinnym. Rośliny czerpią energję wprost ze słońca i zwierają w centrach chlorofilu, dając przez to możność istnienia zwierzętom i ludziom.
Świat cały podlega szalenie szybkiej przemianie materji i form duchowych — istny wodospad! Zaledwo kilka postaci wśród ludzkości pokonują ten gi-