Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/311

Ta strona została przepisana.

niczym jest mi Homer — i niczym mi Dantego Mrok!... — — 
Wśród mistycznego bezgranicza wybuchł orkan. Fala uderzyła, dziewiąta fala zwątpień rozbita mu kościół jego w drobny pył. Jak Indus święty przeżył swe życie, jak kandelabr przyświecał ludowi czynem wiary i wiedzy.
U wirchu w złotym spokojnym rozświetleniu dumy runął głową, niby epileptyk na obrazie Rafaela — stał się jaskinią Zamętu, igraszką upiorów atawizmu, warjatem, który niszę odprawia czarną i zamiast hostji bożej spożyć chciał ludzkie ciało... Bóg — towarzysz mistyczny — nie uchronił go przed najstraszniejszym, przed jedynym, czego lękał się: zatratą Jaźni. jak Makbet żył w zamku, władając światem rzeczywistości podziemnej i ziemnej, dopóki nie zeszedł z gór zielony las... Jak król Babilonu mógł szydzić z wszystkich szturmów, aż wysączyły się wody Eufratu i postawiło go nieszczęście pod Miarą­‑Wagą­‑Liczbą... on, który dotąd żył jeno Bezmiarem. W mroku na pustyni jarzył siedmiu lampami, lampami zmysłów wewnętrznych, a główny blask szedł z tej krypty kulistej w głębiach piramidy, gdzie płonęła Jaźń. Jaźń ta była światłością, która w mrokach „nie gaśnie“ — a jednak zeszedł w mrok jaskiniowy troglodytów, krew pił na mszy ludożerczej w domu warjatów, spełniając nadto ohydy, jakich mu najciężsi grzesznicy nigdy nie wypowiadali.
O, rozumie Faustowski, który napróżno wyprowadzasz po zatęchłym materjaliźmie metafizykę nową twórczości życia — cucisz więźnia, jak w katowni, aby, wyłamawszy mu kości w stawach, tym boleśniej przypiekać żelazem! mózg jest baterja sił, która, uszkodziwszy się — bucha i zionie rozrywającą bezładną