Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/313

Ta strona została przepisana.

wnętrzny — zresztą na żadne uczucie nie było czasu. Jedyną formą istnienia — myśl mierząca, jak zegar — własny pęd w czeluść bezmiernego bólu. — Myśl z matematyczną precyzją formułuje ciemną noc, gwiazdy, dachy w dole i kominy, kamienice, sklep, cukierki dawniej tam kupowane, druty telegraficzne... czy rozetnie się na nich? nogi oddzielnie, głowa, ręce, kadłub, deszcz krwi. Minął druty — ucieszył się, raczej jakby cień radości... Wymówił imię tego, który miał być Ojcem świata: wzrok ogarnął zupełny brak skrzydlatych aniołów, najwyższą nicość tego Imienia. Szpicami sterczą na ulicy pustej bez przechodniów latarnie. Niewysłowienie zimna Moc strąca go w ohydną paszczę. Ujrzał głazy. Nawet myśl nie zdążyła ująć: zemdlał przed ziemią, czy w huku piorunowym niebiosa mroczne go pożarły?! Zbudził się, dygocąc z zimna; przechodzień nocny podniósł płaczące pacholę. Tłum w mieszkaniu. Matka wbiegła z głuchym szlochem — zrobiło się mu bardzo przykro, że wielką świętą ciszę budzą i w brutalnym teatrze cierpień niepotrzebnych, albo powierzchownych i przesadnych — depcą go, ranią każdym giestem! Gdybyż teraz uklękli aniołowie ze złotemi skrzydłami... tylko ludzie... Obnażyli go do naga, ujrzał fijoletową nogę, której nie mógł uznać za własną. Nogę opatrują mu doktorzy w białych fartuchach. Ferują półgłosem wyroki, myśląc, że jest nieprzytomny; ale on słyszy, jakby przez tubę ogromną: utrząs mózgu, nastąpi obłęd, jeśli przeżyje do jutra... Zgięta w kabłąk blacha jak trampolina odbiła go od ziemi. Zbite ciało, nieprzełamana żadna kość. Niemniej, to dziecko nie będzie już człowiekiem! Dygocąc w infernalnym gorączkowym zimnie, chciałby śmiać się, ale każdy przejaw wyraża się tylko przez niepowstrzymane łzy!