Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/319

Ta strona została przepisana.

cem ogromnych czarnych pereł na biodrach. Tego wystarczyłoby, żebym wiedział, z kim mam do czynienia. Był tam i łotr o twarzy sutenera. Dowiedziałem się, że dama, mając stosunki z niektóremi księżmi, poznała tajemnicę spowiedzi jakiegoś bandyty... Dziecko moje tu jest. Pieniędzy nie miałem, złożyłem więc czek, obiecując, że dam drugie dziesięć tysięcy, jeśli mi rzekną, gdzie jest matka dziewczynki? Nędznik zmusił mię przysiąc, iż nigdy o to pytać nie będę. Ale za dodanie złotego rodzinnego pierścienia wyjawił, że umarła w nocy, sprowadzona do umeblowanych pokojów. Po długich targach ujrzałem Helusię. Wziąłem dziecinę łkającą w strasznym ataku spazmatycznym! Nie wyjechałem jednak z miasta tego, zhańbionego rozpustą i gałgaństwem. Dziecko oddałem pod opiekę Sióstr Miłosierdzia. Prowadziłem jak istny agient śledztwa, poznałem wtedy sutereny tego blichtrem świecącego grodu Syreny... tu odkryłem też mego obecnego wikarego, który, zakochany w onej kurtyzanie żydowskiej, wierzył, że ona jest siostrą Chrystusa! Życie kryje wiele dziwów. Miałem już adresy wszystkich pięciu, którzy przebyli z Panią wrzosów noc — zmyliwszy cudzoziemkę. I zabili ją. Zapoznałem się z niemi. Mając przygotowanych ludzi — nędzników związałem, zakneblowałem usta. Potym ludzi moich już odprawiłem. Zostałem sam z niemi. Wymierzyłem sobie zemstę, jak ten, który nie chce trudzić nieco powolnej sprawiedliwości Bożej. Zresztą nigdy okrucieństwo wodza czerwonoskórych nie byłoby lepiej użyte. — —
— — — Miałem dziecko najmilsze. Nie chciałem, mimo gróźb biskupa, wywieźć jej. Dziecko, pastuszek ewangeliczny, odkrywał mi oczy na dziwa niepojęte Magom. Żyłem niby Jan Kochanowski ze swoją Ur-