szulką... Musiałem często wyjeżdżać, mając rozległą parafję; wracając, zastawałem Helusię zatopioną w żywotach świętych Skargi, lub pomagała grzędy kopać starej niani, tańczyła w słońcu, badała życie mrówek, pszczół i ptaków. Mogłem ją ufnie zostawić w tym otoczeniu, ale zawsze targał mną niepokój, gdy musiałem wyjeżdżać. Helusia nie wiedziała, co stało się z matką. Gdy jechały nocą przez las, napadli ich zbóje — rozłączyli, jakiś chłop zostawił dziewczynkę u żyda w karczmie, ten zaś oddał owej damie, która była pono jego córką. Helusia nie wierzyła w śmierć matki.
Wyjechałem raz do chorego o mil kilka. Wracałem w gorączce. Tak pragnąłem słuchać mej dzieciny i ujrzeć jej głębokie lazurowe oczy! Letni dzień gorący, ludzie wszyscy przy użątku. Podjeżdżając pod sad, wonny od lip i brzęczący od pszczół, usłyszałem nieludzkie jęki. Konia popędziłem, przeskoczyłem płot — na trawie tarzał się dymiący przedmiot. Zgasiłem dziecko w objęciach, a mnie tratowały ogniste koła wozu śmierci. Zaniosłem na łóżko... w krwawo czarnej masce oczy niegdyś lazurowe, zalepione ropą! Wyorujący duszę szkłem ostrym cichy jęk!... I szeptała mi: — niania otwiera szafkę z lekarstwami — i tam spirytus... napiła się! Aby zapalić lampę przed obrazem wzięłam węgielek z pieca — wołam niani — sukienka płonie — zgasić! — niania wylała na mnie spirytus. Święty Wawrzyniec tak cierpiał. Naco tak cierpiał? teraz wiem, że Boga niema, — — niema!... Mamusiu moja, i ty mnie opuściłaś?... Ty wierzysz? — — Miała oczy modre jak „Królewna‑Łabędź“ na obrazie Wróbla. Teraz chore, straszne przepalone oczy zwróciła na mnie, który ratowałem ją, wewnętrznie zalewając się łzami krwawemi, jak rozpalone do czerwo-
Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/320
Ta strona została przepisana.