Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/327

Ta strona została przepisana.

A jeśli piorun mnie w bramie uderzy,
myślisz, że po mnie zabraknie pacierzy
i łez? — i nie będzie klątw? —
— — O, nie będzie!...“

odpowiedziały Słowackiemu echa — — i dotąd mówią same tylko echa: nie będzie!
Polska gdy runie — nie dźwignie się, jako jeden potężny człowiek! Nie swego osobistego zbawienia szukał w klasztorach Subiako, Monte Kamaldoli, w Sant Jago, w Kalwarji i Wałaamskim monastyrze, w jaskiniach Atos, na górach, któremi chodził Jezus — — i w indyjskich wiwarach! nie dla swego uspokojenia rozwierał ciężkie stucetnarowe bramy wiadomości, badając czynnik Irracjonalny w istnieniu, ścieżynę wolności tragicznej! Zdało mu się, że już ufundował pewność: człowiek, zamknięty w prawie przyrody, wyzwala się — choć na mgnienie jednej błyskawicy i stapia się z tym, który jedynie wśród zmiennych zjawisk ma prawo rzec: jestem! Ale na czym opierał wszystko? na przeżyciach Jaźni. A jaźń z jej moralną autonomją okazała się też ułudą w przypadkowości zdarzeń! cytadela mistyczna rozpadła się w pył jak gliniane budowle Babilonu!...
Wkrocz, Lucyferze, płonącemi skrzydłami wyoruj na tym cmentarzysku ostatnie Vanitas vanitatum! na tym popiele, gdzie głęboko leżą pokłady trupów — i na honor, nie więcej warte od trupów szakali! Dobrze odgadnął Piotr — — wódz klęskę ukrywa dla siebie. Wyjdzie na ambonę — głębokim milczeniem pożegna tłumy nowobrańców, idących na bój... Jak dawny kapłan, na misterjach wyszeptać, że Ozyris jest Czarny!... Sroga muzyko, straszliwa muzyko, wydzierasz wnętrza! lud płacze... organista, który za-