Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/330

Ta strona została przepisana.

Wpatrzył się we wrota straszliwe. Jeśli roztworzy, to nietylko dla tego tłumu, dla paru mędrców i kilku Hyperjonów, ale na długie czasy za cały naród. Jak Konrad w „Wyzwoleniu“: „Krzyż przeklnę, Chrystusa godło — gdy męką naród uwiodło. Dla mnie żywota prawo!“ — ten żywot zdobył w czynie i przemyśleniu całego życia, ucząc, że stanąć musimy nie pod krzyżem czarnym średniowiecznych pasyjnych misterjów, ale przed krzyżem słonecznym. Gdzież to słońce? rozwinął skrzydła intuicji, jak albatros w nocy nad bezmiarem chmur i oceanu. Zapadł w bezczucie, już nie wie, jaka praca w nim się spełnia, jaka łaska w nim rozświeca, jaki mrok przepaści go chłonie... płynie w bezgranicznej Woli! Golfsztrem ciepły unosi jego zamarzłą krę, w którym ona topniała. Został sam w sercu świata. Wypłynął, jako zwątpiciel — fala oceanu mistycznego wyrzuciła go — prorokiem na brzeg. Oto idzie śpiewając wśród pustymi — nie omija też miast olbrzymich, gdzie zakłada wielkie wschody do świątyni słonecznej!... Na razie słońce, potym i gwiazdy. Dla czego ma pamiętać, czym był dotąd: magiem — warjatem — żebrakiem — królem? nie wszystko to jedno? Idzie, jakoby nigdy jeszcze na świecie nie był — bezwzględną błyskawicą mierzy swą drogę od Bezkresu w Bezkres. Ty Pieśni człowieka wolnego — wolnego już od ciążenia ziemi, od wpływu mroźnego wichru, nędzy, albo od potępień rozumu! Tworzy z swego najgłębszego dna, wiedząc już, iż ono jest Boskie. Wiem! nie wiedzą ewangieliczną, ani wiedzą fizyki i chemji, duszy i ciała, materji i siły, kosmosu i człowieka... jakaś straszliwa ożywiająca wszystko Prawda!
Kościołem — jedynym Kościołem naprawdę — jest Kosmos.