Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/333

Ta strona została przepisana.

Nagle młodzian zajaśniał mieczem, który mu dał Chrystus. I odrzekł: mam już wodę żywą.
Rzekła mu niewiasta: Piotrze, nie masz i wolności nawet, a studnia nieszczęść twych głęboka i jeszcze nie dotknąłeś dna. Skądże masz wodę żywą? zali ty większy jesteś niżli ojciec twój Karol Marks i synowie jego, wstrząsający podstawami państw? zali miecz twój nie zabija, jako miecz złego człowieka?
Odpowiedział Piotr: miecz mój stanie się największą miłością, gdy przez własną ofiarę powiedzie mnie ku pokonaniu mroków. Wodę żywą wytoczę, uderzając mieczem w te bramy, które zakryły nam istotę życia! Każdy, który pije z wody ziemnych obliczeń, będzie pragnął, lecz ktoby pił z wody, którą ja mam w skale mej Woli, rozświetlonej niebiosami, które Wolę mą ogarnęły — nie będzie pragnął na wieki.
Wiem — i potrzeba tylko wypełnienia! . . . .
Znowu mrok na chórze. Ksiądz mówił w cichym szczęściu, jakiego dawno już nie doświadczał, a jakoby nigdy.
— Więc zeszedłem w mrok, abyś mi ty zaświeciła, lampo rubinowa o barwie płynącej pod sercem krwi! Wiara ta będzie wyzwoleniem dusz i wyrwie wszystkich z pod przekleństwa Zakonu. Wiara ta nie sprzeciwi się mądrości, ale dopełni ją, jak lampa nocy dopełnia światło dnia.
Wiara ta nie obarczy, ale uskrzydli, nie zachmurzy, ale rozjaśni; nie osłabi, ale uczyni Dyskobolów i Atletów; nie odejmie żadnego kwiatu z pól, ale wyrobi w nich podwójny owoc. Nie będzie zaprzeczała rzeczywistości zmysłów, ale dopełni je; kondensacją tych mocy twórczych, które każą eukaliptusowi rosnąć w górę, a z ziarna maleńkiego tworzyć się