Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/338

Ta strona została przepisana.

trafił w kącie grupę żydów, którzy przybyli tu posłuchać ze swym rabinem. Wejrzał ksiądz na żandarmów, stojących przy chrzcielnicy u wejścia, oni w pas pokłonili się. Przeżegnał wszystkich.
— Nie wiecie, bo nie wie prawie nikt, że przebyłem z górnikami kilka miesięcy, pracując w kopalniach na Śląsku. Nie widziałem nigdy światła dziennego: wracaliśmy na powierzchnię, była już noc.
Oberwał się szycht i zasypał grono właścicieli kopalń — ogólnie znienawidzonych, niegodziwych rentjerów z Wrocławia i Berlina. Zebrała się walna narada, na której nie byłem, uchwalono, aby ich zostawić w podziemiach, jeśli zarząd nie zechce płacy podnieść, która była istotnie bardzo nizka. Gdy przyniesiono tę wieść, zebrałem kilku mych przyjaciół górników i poszliśmy odkopywać nieszczęsnych. Grożono nam za to śmiercią i zaiste, sam ważyłem, czy to nie jest zbytnia słabość serca? bo ci ludzie nie zasługiwali na względy. Ale wnet przyszła masa robotników, nie dbając o korzyść. Po dniu straszliwej pracy wydobyliśmy na powierzchnię w stanie blizkim zaduszenia. Ocuceni pojechali zaraz pociągiem specjalnym do Berlina. Żądałem wypełnienia słusznych żądań robotniczych. Zamiast tego, panowie ci, wybadawszy, że jestem ksiądz, zwrócili się do mego biskupa, aby wydalił mię z kościoła za podburzanie mas. Biskup zażądał, abym nie narażał się, bo policja urzędowo mię wyrzuci z Prus. I tak się stało. Tedy zrozumiałem, iż podłość zepsutego mieszczanina nie ma granic. Górnicy z kopalń żegnali mię. Nocą szliśmy do stacji kolejowej odległej. Widziałem przy świetle lampek Dawisa twarze ich zielone, trupie z nędzy i wyczerpania. Zrozpaczeni, pytali mię, czy nie zrobić rewolucji i nie wyrżnąć fabrykantów żydowsko­‑niemieckich? Wokół domy brzydkie,