Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/339

Ta strona została przepisana.

błoto na szosie, jakieś chore śniegi, dym rudy zasłaniał niebo. Gdzieniegdzie tliły gwiazdy. Świat zdał się tu piwnicą. Wtym ujrzał jeden robotnik zjawisko — i nam ukazywał: gwiazda modro­‑rubinowa — na powietrzu płynie kondukt trzech Magów... Wzburzony do głębi nieszczęściem i nędzą ludu, krzyknąłem, że zjawisk mistycznych nam nie potrzeba, a ta noc wigilijna niech nas zbliży jedynie z ziemią. Zjawisko zniknęło. Wyjechałem do Berlina i z przewódcami robotniczemi zawiązałem rokowania. Wybuchł olbrzymi strejk na całym Śląsku, i póty nie ustąpiliśmy, aż wyzyskiwaczy opinja publiczna wypędziła z kraju i utworzyło się uczciwe stowarzyszenie z poręką dla robotników. Ale we mnie został wciąż rosnący wyrzut, iż nie dojrzałem, w jaką stronę idą trzej Magowie i co nieśli...
Odtąd słuchałem uważniej głosu natchnień. Noc wigilijną następną w Tatrach pod Ornakiem czekałem, zali tam nie przyjdą Trzej Magowie i nie zbudzą rycerzy śpiących... Napróżno! Zebrałem wilji następnej artystów i w cudnym upojeniu muzycznym wzywaliśmy Magów... muzyka wzruszająca porywała nas, ale każdy widział co innego.
Zdarzyło się, że gdy zaczęliście śpiewać pieśń o Bożym Narodzeniu, a kościół cały leciał w niebo — otwarłem okno na chórze i patrzyłem w śniegi.
Nagle ujrzałem zjawisko: nie w powietrzu, które wdychamy, ale w eterze duchowym, gdzie żyją nasi bohaterowie i Król Duch.
Cisza bezmierna. Wpadłem jakby w zachwycenie, widziałem góry wyższe niż ściany Tatr — na czarnych upiornych skrzydłach latały tam widma w przepaściach. I zapytywałem, gdzie jestem? — nikt nie odrzekł, ale pojąłem — że w polskim piekle: turmy, wieże i lochy. Mrowie pająków nas oplątujących.