Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/34

Ta strona została przepisana.

— Staropolski obyczaj. A i Rzymianie wierzyli, że w tym czasie zimowego nawrotu słońca przez całe Brumalja bogowie chodzą po ziemi i że duchy obcują z ludźmi.
— Nie jesteśmy Rzymianie.
— Pochlebiam, że jesteśmy lepsi. Z nami są wyższe duchy.
— Uczynili księża, że duchów niema. Monstrualna teologja odjęła światu waszemu moc twórczą, woli waszej rozpęd swobodnego działania.
Kurja rzymska robi zbyt wyraźne interesy na tęsknocie narodów za tym, czego nie daje Materjalizm.
I dla tego mogłem szanować dawnego księdza. Dziś — jest to bigot lub szarlatan. Tertium non datur.
A dodam jeszcze: nie mam duszy współczesnego Polaka — ten mydłkuje wiarę, której nie ma, mydłkuje uczucie wolności, której nie potrzebuje. —
Ksiądz patrzył w niego jasnym wzrokiem.
— Znałem ludzi mężnych... umiejących czcić duszę bez względu na partje — rzekł spokojnie.
Piotrowi wydał się ksiądz znanym — z jakiejś opowieści więziennej...
— Nie mieszkał ksiądz przed laty pięcioma w miasteczku Sędziwojowie — — gdzie zdarzyła się dziwna historja?
— Mieszkałem tam istotnie lat temu kilka... i cóż za dziwna historja?
— Wszakże mi opisywał księdza mój towarzysz...
Zanieśli go bczprzytomnego do domu — potym wezwali mu księdza, słowem ostatnie sakramenty...
— Tak...
— Policmajster i strażnicy obiegli dom...
Trzeba było z domu wynieść... wybuchowe przyrządy. Matka mego towarzysza chciała to uczynić,