Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/350

Ta strona została przepisana.

od pnia ludzkiego, który ciągnie się w swej ewolucji przez wszystkie zatopione Atlantydy i Lemurje w kulturze zagubionej Wieku Złotego. Znam księgę — zwie się ona Akasza — która jest zapisana czynami duchowemi od padołu do najwyższego chóru wiedzących Istot — — —
Zagwizdał jakąś arję mag Baldazare i zawołał: — zaszliśmy między chimery — jeszcze słowo dalej, a nakręcam rudel w kierunku Hamburga i zapiszę się do klubu najgłupszych monistów. —
Posuwali się dalej w milczeniu. Wtym gwiazda zatrzymała bieg. Ocknął się Mag Gospara, który znużony wizjami zasnął.
— Gdzie jesteśmy?
— Katorga — odrzekł głuchy głos.
Ujrzeli zbrojnego, który mierzył ich wzrokiem nieufnie.
— Czy tu — zaczął Baldazare, ale ugryzł język, tak mu się wydało to powtarzane pytanie niedorzecznym, zwłaszcza tu.
— Nie śmiem znać — odparł automatycznie żołnierz. A potym surowo dodał: — jeśli trzeba zameldować — tam kancelarja. Więcej jak trzem — najwyżej czterem — zbierać się niedozwolone.
Postanowili Trzej Magowie zostawić lud za murami, i weszli do kancelarji, a ja za niemi chyłkiem.
Dowiedziawszy się, skąd są i że paszportów nie mamy, wzięli nas urzędnicy za szpiegów. Najgorzej było z Królem — Duchem — w żadnej z cel nie mieściły się jego skrzydła, Odpiłować je — nie było o tym nic w przepisach. Zamknięto nas wszystkich w ogromnej szopie razem z aeroplanem i czarnym słoniem. Naczelnik kancelarji chciał zamknąć i gwiazdę, ale jej dosięgnąć na razie było niepodobna.