spotkamy się zatym. Żyjąc za grobem, będę miał coś lepszego do roboty, niż tu wracać.
Wyzwać będę musiał na rozmowę, jak Nikodem w nocy z Chrystusem, tę istność, którą nazywamy Bogiem. Biorę ze sobą do więzienia wolę, która mi da wyzwolenie, gdy zechcę.
— Miłość moja staje się jednym z głazów węgielnych Lucyferycznej świątyni. Piotr pójdzie sam. Ja z tobą będę do końca — rzekła z najgłębszym uczuciem Imogiena.
Na dźwięk głosu umiłowanej ksiądz schylił głowę.
— Wszystko już się kończy.
— Mówi to Faust, ksiądz myśli inaczej.
— Non omnis moriar, zatym. Wchodzę na kazalnicę. Przed zakończeniem, gdy zawołam, że Bóg się narodził — rozewrzyj te drzwi i mknij, Piotrze.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Ksiądz wszedł na kazalnicę; gęsty mrok osłonił zupełnie jego chwilową nieobecność, zgromadzeni kończyli olbrzymiego majestatu pieśń: Święty Boże, przy której drżą dusze ludu polskiego od Jastarni nad Bałtykiem do najdalszych kresów Litwy i Podola.
Mówić zaczął ksiądz: — Miłujmy ziemię, nie lękajmy się jej dotknąć skrzydłami! jakże jest piękna! rzeknę, iż ona jest tą śniadą Sulamitką z Pieśni nad Pieśniami, którą opaliło słońce.
Usłyszcie, jak tęskni oblubieńcem swym, jak, oddając się, mówi do słonecznego człowieka:
„Przyłóż mnie jako pieczęć do serca twego, jako pieczęć do ramienia twego, bo mocna jest jako śmierć miłość, twarda jak piekło rzewliwość, pochodnie jej — pochodnie ognia i płomieni. Wody mnogie nie mogły ugasić miłości, a rzeki nie zatopią jej...
Jeśli jest mur (a murem jest miłość nasza do