Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/366

Ta strona została przepisana.

bezlitosnych przepaści. W kim narodzi się ta wiara, ta wiedza i ta moc, przechodząc w Ciało i Krew życia — w tym, zaiste rzec można, iż Bóg się narodził!!...
Lecz przychodzi czas, gdy trzeba żyjącemu schodzić w mroźną lodową otchłań — — i trzeba tam zejść jak na Gody.

Niechaj nie waży się tu nikt rzucać zarzewia śmierci. Tych, którzy przyszli walczyć, zapewniam — że walczę ja — i wystarcza, jeśli walczyć będą tak samo, jak ja.
Nie walczę sztyletem, ani szimozą. Mam broń inną, duchową, której używam — aby oporne dusze wprowadzić na tę Górę, gdzie czeka nas wszystkich Chrystus z świetlanym Błogosławieństwem i Przemienieniem w istotnych dziedziców Kosmosu. Zanim ten czas nastąpi, czyńmy według sił każdy.
Mówiłem, iż chcę w piekło iść — — nie myślałem juści o tej kropelce cierpienia, które przebędę w więzieniu, uwolniwszy skazańca. W piekło zejdę — gdyż wiem, że duch mój nie ukoi się Mistyką kontemplacyjną, lecz — zejdzie w otchłań mroźną, lodową dla wyzwolenia innych dusz. Więzień, którego skłoniłem do odejścia — jest już przeobrażony w żołnierza Twórczej Jasności: przez tę noc — wyrósł w istność nową. Poniesie wdal nietylko szczęście własne, ale Lampę dla narodu.
Nie oglądaj się niespokojnie, Fiodor Iljicz. On daleko już.
— Ksiondz — zawołał Iljicz, rzucając się na środek kościoła, — na wasze słowo czestne oddałem. Tu stał przed chwilą — a teraz czy w ziemię zapadł — to czarnokniżje! gdzie więzień?
— Tu przed wami — ja! —