Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/369

Ta strona została przepisana.

i skalał się — matka moja Beglenicza stała się duszą prądu, który teraz tajemniczo ożywia ludzkość.
Niezmordowana, kilkakrotnie w roku przerzyna Oceany, głosząc wszędzie moc światła wyższego w człowieku...
Lucyferyzm jej z siły druzgocącej stał się najpotężniejszą dźwignią ewolucji.
Wypłynęła mądrość jej z góry — „naprzód czysta, potym spokojna, pełna miłosierdzia i owoców dobrych“ — usilnie zwyciężając moce potworne, które ludzkość rozgniatają, jak słoń idący w lesie rozgniata mrowisko leśne.
Ale jest olbrzymie światło z katastrofy Titanika.
Na okręcie tym była jadąca do Ameryki Beglenicza. Znajdowała się wśród emigrantów, gdyż bilet swój pierwszej klasy zmieniła na sto biletów ostatniej i dała ubogim. W ciągu dni kilku rozmawiając z niemi, umiała rzucić im światło wyższe na drogę życia.
A stało się ono nagle w najwyższym stopniu nieodzowne. Titanik najechał na krę lodową w nocy.
Rozdarł się od dołu, jak chleb, który niecierpliwy oracz rozerwie białą dolną częścią od górnej.
Parostatek zaczął tonąć. W grozie najokropniejszej ujawniła się wtedy wyższość ducha ludzkiego.
Na niewielkiej ilości łodzi ratowano naprzód kobiety. Rozległy się krzyki tych, co, nie mając łodzi, rzucali się do morza lodowatego wśród ponurej nocy.
Krzyki tortury beznadziejnej. Zarazem bohaterstwo nadzwyczajne: orkiestra złożona z Włochów, ludzi pobudliwych, do tego ludzi zwykłych — wcale nie owa śmietanka towarzyska... ta orkiestra grała najpiękniejsze melodje — raz, aby przygłuszyć jęki, powtóre, aby natchnąć odwagą. Woda dochodziła im