Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/37

Ta strona została przepisana.

nauka i sejmiki; potym mieszkało wojsko napoleońskie... potym ruina... ja odrestaurowałem — mówił ksiądz zniżonym głosem, który dziwnie brzmiał wśród brzęku żandarmskich ostróg i ciężkich stąpań.
Naoścież otwarły się drzwi, jasność ich ogarnęła, wywołując silniejsze oddechy serca.
— Otóż u celu. Kto się w opiekę odda Panu swemu, ten na smokach jeździć będzie.
— Raczej tego smoki same powiozą — odparł z ironją Piotr.
Tajony gniew przeciw losom świata ucichł w nim jednak. Żandarmi odeszli, rozdzieliwszy się tak, że jeden zajął izbę wchodową, drugi zaś pokój od wyjścia kuchennego. Zostawili swobodnym cały środek mieszkania.
Nie było słychać ich kroków, grube mury oddzieliły — i Piotr wchłaniał w siebie widok nadzwyczajności, które mówiły doń, niby kazanie Skargi.