Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/372

Ta strona została przepisana.

opancerzyć serca — już nie przypowieścią Trzech Magów, nie ukazywaniem interesów ziemnych, już nawet nie widmami z za grobu. Moce rozproszonej wiary należało skupić w jedno ognisko i w jedno ognisko duchy, jak mówił Mickiewicz.
Wichura zatrzęsła kościołem, w dali huczą coraz straszliwiej armaty. Jakby taranem waliła tu w mur świątyni — śmierć, rozkołysawszy trumnę. Poznał ksiądz w jasnowidztwie nagłym i poznał lud, że nie była to zwykła fizyczna wichura burzy. Waliły się moce złowrogie, które tworzą Inferno pod nami, jak jest nad nami regjon wyższego istnienia.
— Na górze Taboru stoimy — tu grota z narodzonym Młodym Bogiem w nas. Mamy go bronić. Słyszycie atak na tę górę? Szatan wjeżdża na olbrzymim stadzie trzody chlewnej, mamutów rozwścieklonych i bestji, jakich oko ludzkie nie oglądało. Bo któż zbadał piekło i kałuże ludzkości?
Te stada pożreć chcą posiew Ducha w Polsce — i mogą to uczynić, jeśli dbać będziemy o szczęście osobiste. Albowiem mówi przysłowie litewskie, że najlepsze jabłka dostają się świniom.
Życie nasze nie było nigdy spokojnym zatyciem, żądaliśmy nietylko szczęścia, ale przedewszystkim mocy i choćby nieszczęść piorunowych. Wzgardziwszy spokojnym żerowiskiem na bagnie, — weźmiemy swe szczęście, gdy naprzód wywalczymy świątynię.
Strachy idą na nas, rozpętanie, mord i pożoga. Dzikie dziewy wojny lecą na koniach mogilnych, ale czyż śmierć nie dosięga i w łożu wśród najlepszych doktorów? Zbliża się rozwiązanie nocy tej, która wczoraj była jeszcze nowelą, potym tragiedją, zwątpieniem, teraz stać się musi największym eposem — od Bałkanów do szcher Finlandji!