Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/52

Ta strona została przepisana.

— Kto mnie zwiódł?! — wybuchłem, biegnąc po salach pustych z szablą gołą, gotowy przebić.
W ten sposób salę i komnatę poprzednią przebiegłem, lecz nigdzie dostać się nie mogłem, gdyż wszystkie drzwi były zaryglowane i zamknięte olbrzymiemi kłódkami. Ale rdza w nich i pajęczyny świadczą dostatecznie, ze zdawna nie były otwierane.
W ciągu zresztą kwadransa, jak zniknąć mogły wszystkie meble, całe urządzenie komnat?...
Gdzie ich mieszkanka?...
Sięgnąłem do piersi po różę — wydobyłem białą, ale z wyraźnemi plamami krwi.
To łatwo objaśnić: palce mogły być zadraśnięte przy rozwieraniu tych dźwierzy — mruknąłem.
Woń róży upajająca i infernalnie cudna — w jednej chwili ożywiła we mnie wspomnienie i kategoryczną pewność, że ja naprawdę tuliłem tu żywą Nieznajomą.
Wyszedłem z pałacu.
Ulica — Rzym i ja, hrabia Apolinary — kapitan gwardji — obłąkany, czy nawrócony?
Zanadto czułem szaloną niezgasłą rozkosz w mych żyłach, aby wątpić, iż przeżywałem chwile z Wenerą piekieł.
Nie wróciłem już do Watykanu. Szablę mą zawiesiłem nad ołtarzem pierwszego spotkanego kościółka.
Wstąpiłem na nowicjat do najsurowszego klasztoru i zrobiłem ślub, że będę księdzem. Co prawda, nieraz tego żałowałem, bo jeśli człowiek nie może się pomieścić w świecie, to cóż dopiero w sutannie?
Sprawdziłem potym w kronice historji, że mieszkała w tym pałacu księżna hiszpańska miłośnica Cezarego Bordżia, która królowi neapolitańskiemu pomogła kochanka swego przywabić i uwięzić. —


∗             ∗