Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/53

Ta strona została przepisana.

Ciemno, kominek przygasł. Wtym głownia, wypadając, rozrzuciła krwawe fontanny iskier.
Rozchyliła się brama miłości, którą w misteriach Mitry przedstawiano z lichego metalu — cyny.
Taką może była miłość służebnic Afrodyty cypryjskiej, jadącej na wspaniałym dwukolnym rydwanie z czarnego hebanu, wykładanym mozajką z koralu, złota i szmaragdów — rydwan pędził nad morzem wśród leśnych gęstwin, a ciągniony był przez mitycznego jelenia. Służebnice Afrodyty cynowym węzłem spajały ze sobą ciała ludzkie...
Lecz taką nie jest miłość natur prostych a głębokich... i Piotr pod wrażeniem opowieści przypomniał sobie ów cudny śpiew hiszpański — zdało się mu, że gdyby umiłowana kobieta tak zaśpiewała, umarłby u jej nóg...
O ven, ama... eres alma, soy corazon!
Umarłby dla świata... Poniósłby ją Piotr nad jeziora amerykańskie Ontario lub Eri, jak mu to jeszcze cudniło się z opowieści Mayne Reida — zbudowałby tam chatę i żyłby tam... z nią...
Lecz Polska? a więc później dopiero, dokonawszy już swego czynu w Polsce, miałby prawo tam wśród lasów olbrzymich, nad wodospadami — — żyć z umiłowaną...
Otrząsnął się — i pomyślał: za kilka dni sznur złamie kręgi mej szyi i zagaśnie moje życie. Nie trzeba zniewieściać woli swej marzeniem. Wierzyłem w upiora Polski — z nim spędzałem chwile ekstazy. Halucynacje... rewolucjonisty!... —
Ozwał się głośno, starając się nadać inny bieg myślom rozpacznym swego serca.
— Więc tylko dwa wnioski, jeden — że przywidzenie — nagły ostry napad obłędu, który kapita-