Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/55

Ta strona została przepisana.

spotkana w kimś mechaniczność myślenia. Nie żądał ślepej wiary dla swej opowieści, ale może oczekiwał radości w Piotrze, iż życie przedstawia wszelką możliwość... Więc odrzekł mu, nie zważając na jego powstanie.
— Cóż to za ścieśnienie świata w te dwie kategorje? jeszcze jest cały miljard ludzi nam obojętnych, ale którzy przedstawiają niezużyty skarb naszego życia. Bo któż ręczy, czy ten obojętny w danej chwili człowiek nie będzie za godzin kilka bliższy nam od brata? Zresztą są jeszcze ludzie samotni, wędrowcy ku krainom dalszym niż ludzkość i tych nie da się zawrzeć w żadną kategorję. —
W Piotrze żyła utajona potrzeba wyrwania się z cieśni pozytywizmu, ale chciał to uczynić drogą podstaw naukowych. I nagle zrozumiawszy, że ksiądz Faust daje mu w osobie swej tę możliwość Wiedzy — zadrżał. Wyciągnął ręce, jak człowiek zamurowany w grobie ku zbawcy.
— Darujcie mi — rzekł ze wzruszeniem — jestem lampą, która szybko zagaśnie. Jeśli możecie — Wy, dziwny Panie, rozewrzeć przede mną jedną za drugiemi owe bramy wtajemniczeń — bramy Mitry — ach, wtedy żyć będę życiem Waszym, niewątpliwie dostojnym, ulecę na rydwanie waszej myśli w głębiny świata mi nieznanego. Nikt nie żądał od nikogo większej łaski, niż ja teraz. Żądam najgłębszych skarbów, które zebraliście w życiu, które chowacie być może dla siebie czy dla swego Boga. Może dla dalekich pokoleń chcieliście zawrzeć w księgę, która byłaby zbiornikiem wiedzy duchowej w katedrze narodu. Mówię mistycznie już, bo dla czegóż mam trzymać się tej zgniłej gałęzi pozytywizmu, która, łamiąc się, strąca mię w otchłań bezgranicznego mroku?