Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/67

Ta strona została przepisana.

— Któż to był?
— Mój brat.
— Po Adamie i Ewie?
Przepuściła zły koncept.
— Pochodzę z rodziny mieszanej. Według Mikołajewskiego prawa, córki były katoliczkami za matką, synowie prawosławni.
Mój brat oddany do korpusu; bił się z kaukaskiemu wolnemi ludami i zapomniał o tym, że Polska istnieje.
I my o nim chcieliśmy zapomnieć.
W czasie bitwy nagle poznałam go — on, krzyknąwszy; Anielcia! pędził ku mnie... W jednej chwili porwał mię w objęcia... Wśród łez szczęścia zapomniałam, że kanonjerzy stoją bezczynni — wtym brat mój zaśmiał się dziko i z rewolweru powalił trzech moich kanonjerów — jednocześnie ściskając mnie lewą ręką, abym nie mogła się bronić.
Runęła chmara kozacka, ukryta w dąbrowie — i te trzysta kroków, dzielących nas, przebyli w minutę.
Rzekłam bratu memu:
— Włodziu, jesteś najpodlejszym z ludzi. —
On mi odrzekł: — Wiem. Ale Polski nie cierpię. —
I byłam pomszczona, kiedy twoja kula, pułkowniku, przebiła mu oko i mózg. Miłowałam go nad życie!... —
Las wydawał się nie mieć końca.
Tym lepiej dla nas.
Niełatwo znajdą kozacy trupy miatieżników. Obojętnie myślałem o śmierci.
Pragnąłem jedynie — raz ostatni ujrzeć ogień — i przy ogniu odebrać sobie życie.
Na domiar nieszczęścia wicher zaczął wstrząsać drzewami. Mróz stał się czymś piekielnym.
Nie odzywaliśmy się więcej.