Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/83

Ta strona została przepisana.

gólniej u tych bardzo katolickich panów, którzy wygrywali sumy od Etienna.
Trafiło się jednak, że któryś włościanin zaczaił się na jadącego konno i wypalił. Kula zraniła go ciężko. Włościanina aresztowano. Wyleczył się po paru miesiącach. Chwila zemsty nadeszła. Nasz magnat zdołał podejść władze więzienne — i zaczął sam indagować więźnia: w czasie indagacji połamał związanemu ręce i nogi, połamał kości twarzy.
Pan Etienne umiał obliczyć się i z tym przyjacielem, który żądał od niego wypłaty za weksle z domu gry w Kijowie.
— Widzisz — tu vois mon cher, trochę było między nami nieporozumień — ça ne fait rien. Ja jestem magnat, a ty też szlachcic. Możemy sobie ufać. Ty mi przynieś weksle i dasz mi jedną ręką na ulicy, ja przyniosę pieniądze i dam ci drugą ręką. Bo jesteśmy obydwaj ludzie honorowi, mimo tych nieporozumień. Tu comprends... —
I zjawił się ów naiwny druh na schadzkę na ulicy, gdzie Etienne umiał zatkać uszy tym, którzy byli od tego, żeby nie słyszeli wrzasku napadniętych.
Jeden przyjaciel pokazał weksle, drugi pokazał pieniądze, zapewnili się wzajem o honorze obywatelskim — i osobistej sympatji — i pan Etienne łupnął żelazną laską tak owego przyjaciela, że ten zwalił się w rynsztok. Zabrał mu weksle wśród nocy na Kreszczatiku.
To była pierwsza część życia. W czasie drugiej części Etienne zabrał się do alkoholicznych badań. Zajął się i medjumizmem. Miał on córkę Mirę. Posiadł taki niepojęty wpływ na nią, że ją przeobraził w monstrum, jak i swoją nieboszczkę żonę.
Wprawdzie to są rzeczy zatrudne już do opowiadania.