Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/84

Ta strona została przepisana.

Orły muszą mieć szpony do rozdzierania sarn i jagniąt. Ludzie mężni muszą mieć moc do miażdżenia nikczemników.

Trudno mi wspomnieć Ukrainę, tak za nią tęsknię.
Do wsi Oratowa schroniłem się zaraz po powstaniu. Wychodziłem w step szeroki, bezkresny, lub wyjeżdżałem konno w krótkiej sutannie.
Tam rozmyślając, posyłałem niektóre opracowania do angielskich Revues naukowych. Musiałem rozjeżdżać dużo, by zbadać układ gieologiczny warstw, bo Karpaty ciągną się gasnącemi akordami wzgórz aż do Morza Czarnego. Niemniej, obowiązków kapłańskich nie zaniedbywałem, zyskałem nawet wielką miłość wśród ludu i niektórych obywateli.
Ba, trzeba znać... Ukrainki.
Zdarzają się rusałki prawdziwe, których duszę stanowi Dniepr nieobjętych żądz, olbrzymie mroczne niebo tęsknoty i dzika odwaga przepływania każdego moralnego porohu w kruchej łodzi „duszehubce“.
Ale zdarzają się i wiedźmy — monstra.
W bliskości Oratowa posiadał dobra ów hrabia Niezgnojowicz.
Latem przyjeżdżał tu ze swą córką, Mirą.
Nie mógłbym określić jej narodowości, bo nie miała w sobie nic polskiego, choć matka jej była Polką.
Stąd Mira zachowywała katolicyzm.
Powiedzieć, że była piękną, jest tosamo, co powiedzieć o przepaści, w którą się spada, że jest uroczym wypoczynkiem, lub o straszliwym zielonym meteorze — iż przypomina świętojański robaczek.
Miała włosy tak wspaniałe, jakich nie miał nikt w rozległej parafji — włosy, które były, jak las, jak puszcza i jeszcze jak namioty króla Salomona.