Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/90

Ta strona została przepisana.

— Dusza ma nie jest dla nikogo wezgłowiem, Miro. —
Milczała.
— Idź precz, bo cię wrzucę do wody — co będzie najmniejszą ze zbrodni, jakie mogę wykonać z tobą, idź, moja cudna... Miro... na wieki odejdź! —
Zaśmiała się, nabierając wody w obie dłonie — i podając je krwawemu, zamierającemu pod drzewem czarnej olchy księżycowi.

Miałem organistę przy kościele mym, który był trochę artystą, a w zupełności bałagułą.
Wyraz ten, oznaczający dziś żyda furmana, w istocie obejmował w niedawnej jeszcze Polsce ten typ młodzieńców, którzy, gardząc pozorami, udawali tężyznę.
Z bródką hiszpańską w zimie, żydowską na wiosnę, albo jak latem asyryjską — szwedzka skórzana kurtka, nahaj czerkieski — umiejętność wszystkich gier w karty i przynajmniej na dwuch instrumentach muzycznych, śpiewanie kilku arji cygańskich w rodzaju:

W nocy ciemnej ogień świeci
my spotkamy się na moście...

Znajomość na pamięć kilkunastu cytat z Marksa, z Czernyszewskiego „Co robić“ i z Michajłowskiego dumanie o tym, czy społeczeństwo jest organizmem.
Albin Hebetko rzucił uniwersytet, studjował muzykę.
Włóczył się po Rosji, pono ucierpiał za rewolucyjne poglądy, lecz z Włoch aż przywiózł swą nieosobliwą grę na organach.
Został organistą przez fantazję, a jak zaręczał —