mrozie żebrała, aby jej co jeszcze do onej macharzyny przybyło. Plebanisko będzie łyse, oprzałe, siwe, ma plebanią na którejby się mógł dobrze mieć, i spokojnego żywota użyć, dajże mu drugą. A iż mu w niej kto przekaża, aliści się on wlecze do Rzyma, jakoby bocian w jesieni do cieplic, a czasem tamże zdechnie, a do plebani się nie wróci.
Ale by każdy pomniał na zacną sławę swoję, pomniał na bojaźń bożą, pomniał na wdzięczny a spokojny żywot swój, pomniał na dzień jutrzejszy iż nie jego jest, ani wie co się z nim jutro ma stać, a uważył sobie odmienność fortuny jako się ona dziwnem kołem toczy, a iż nigdy długo trwałe królestwo jej być nie może, pewnieby mu też mogło wiele odejść tej omylnej chciwości jego, a pewnieby dał policzek przyrodzeniu swowolnemu, a nie dałby mu się tak jako niedźwiednikowi za nos wodzić. Albowiem baczyć drugi, i rozumieć drugi, iż to co mu Pan Bóg dał, iżby to dosyć było na wychowanie poczciwego stanu jego i pomiernego żywota jego. Ale prosto jest jako on wójt