Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/266

Ta strona została przepisana.
262

człowiekowi przynosi. Albowiem kto już w ten bród zabrnie, już nigdy bezpiecznego ani wesołego czasu mieć nie może. Już przejeżdżka pomierna, już przechadzka wdzięczna, i inna każda wolność swobodna takiemu się sprośnie zagrodzić musi. Już piwo warz, kury skub, świnie pal, nie tedy kiedy chcesz, ale kiedy musisz, albo kiedy czas przypadnie.
Ano cię już przyjaciele nawiedzać pojadą, już sług z krzywemi wąsmi musisz więcej chować niźlić potrzeba, jużci onych kur, czegoś nie doskubł, ostatok pobiją, i kłótkęć do piwnice stłuką, już baran wrzeszczy a wełna na nim trzeszczy, już będziesz miał zawżdy świeże nowinki choć to jako żywo nie było, bo cię będą na urząd straszyć, abyś im dolewał, już musisz z nimi kozerę grać choćbyś nierad, folgując onej potrzebie swojej. Już ubijeszli kogo, tedy źle, ubijąli też ciebie, tedy jeszcze gorzej. Już dekret pański tuż za piętami chodzi, iż kto rozleje krew człowieczą musi też pewnie zasię krew jego być rozlana. A ktoby wiedział iż krew jego ma być pewnie rozlana, jakoż dekret pański nieomylny jest, a niewie gdzie, kiedy, i jako, jakożby taki mógł kiedy dobrej myśli być? albo bezpiecznie usnąć? albo się najeść?