Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/280

Ta strona została przepisana.
276

wa, i cnota, i zdrowie, i wszytki co naprzedniejsze klenoty tego szlachetnego przyrodzenia człowieczego na barzo lekki szańce a barzo na podły targ wysadzone być muszą. Azaż się nie targnie sługa na pana? syn na ojca? żona na męża? azaż jeden drugiego nie otruje? albo we spiączki nie zabije? A snać nie masz żadnej niecnoty, czegoby się nędzny naród ludzki tym przypadkiem sprosnym zarażony poważyć albo się ocz pokusić nie miał. A widamy to i na małych dzieciach, kiedy się powali albo się ocz rozgniewa, tedy się będzie miotało, będzie ziemię biło, i szpetniej wrzeszczy niżli gdy mu się co inszego stanie, i już też i mamka musi z nim rzkomo płakać, także też ziemię bić, a ledwie a ledwie iż z onego zatrwożenia ukrócono będzie.
Więc już i one boskie dary, które Pan dać raczył temu narodowi nędznemu naszemu, abychmy się też wżdy byli czem k’niemu przypodobnili, z tym nieszlachetnym przypadkiem zniszczeć a zagasić się muszą. Bo się miłosierdzie obrócić musi w srogość, sprawiedliwość w krzywdę, słuszne umiarkowanie w rozpustność a w szaleństwo. Już miasto stałości sprosna odmiana, miasto ratunku jakiego albo wspomożenia jakiego drapiestwo