Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/311

Ta strona została przepisana.
307

bie łasi a marda ogonem, a gdy się nie obaczysz, alić on za nogę cap. Bo wżdy ów co szczeka jeszcze wżdy przestrzega, że wżdy człek nań sobie kija szuka albo sobie korda poprawi. Albowiem taki człowiek onemi takiemi obleśnemi słówki ucukrujeć tak potrawkę, iż by nasłońsza, tedyć się słodka będzie widziała. Podać tak piękne a zafarbowane słówka, żebyś ty przysiągł że to szczera prawda, i dasz się snadnie na wszystko przywieść, i wszystko uczynisz na coć jedno radzić będzie.
Albowiem słychamy iż na morzu wielkie niebezpieczeństwa są, i wielkie się dziwy ukazują. A mądry marynarz tedy i ony niebezpieczeństwa rostropnie obchodzić umie, i ony dziwy obrócić, iż mu nic szkodzić nie mogą. Obychmy się my też nędzni marynarze obaczyli, po jakich niebezpieczeństwiech na tem omylnem morzu tego obłudnego świata pływamy, i jakie dziwy około nas się zataczają, pewnie moglibychmy pilniej się ich strzedz niżli on marynarz na morzu. A pilnie się nam trzeba tych dziwów strzedz, bo słyszymy iż wżdy tam na morzu jakieś Syreny głośno śpiewają niżli ludzi zdradzą. Ale tu nasze Syreny świata tego iście nie trzeba im głośno śpiewać; tak ci pięknie