Próżnoż się mamy na ten zamiar silić?
Wszakże to Boże! Twa wielkość prawdziwa,
W ogromie niebios przebywa,
Pozwól tę świętą zasłonę uchylić.
Godniśmy cudów Twoich — ta istota drobna,
Kiedy w niéj duch Twój działa, Tobie jest podobna.
Tak mówił człowiek, niemając nadziei
Poznać, co przed nim noc zazdrosna kryła...
A w długich wieków kolei,
Powstał Kopernik..... Ciemność ustąpiła.
Jak słowo Wszechmogącego, życia, śmierci, źródło,
Dzieląc zmieszane natury zarody,
Z łona zamętu cały świat wywiodło,
Wielki obraz porządku, jedności i zgody;
Równie stuwiecznéj nocy rozpędzając cienie,
Kopernik iskrę niebieską rozniecił,
Odróżnił Bozką prawdę i złudzenie,
Zgruntował przepaść, i ziemię oświecił.
Noc była: księżyc toczył wóz swój złoty,
Człek we śnie lubym z trosków się wyzuwał;
Tchnęły spoczynkiem ziemiańskie istoty,
Bliższy niebianów, sam Kopernik czuwał.
Uciszone Baltyku przyjęły go brzegi,
Tam zważał układ świata, mierzył planet biegi,
Nigdy go tak nie zajął ten widok wspaniały,
Zdało się że oglądał miejsce swojéj chwały.
Jaka myśl... jaka chwała w Kopernika duszy!
Jeden przelot rozumu, błędy wieków kruszy...
O nagła zmiano! Czy moc przyrodzenia
Cuda mu swoje objawia?
Czy się porządek świata na nowo odmienia?
Czyto człowiek zgaduje, czy sam Bóg przemawia?
Światłem jaśnieje szyk wiecznéj budowy,
Czego nikt nie mógł dociec, staje się widomém
Już to świat jego, świat nowy...
Dziwniejszy swą prostotą, niż samym ogromem.