Wypędza z duszy wszelkie smutki, żale,
Oprócz rozpaczy. Łagodne wietrzyki
Na wonnych skrzydłach roznoszą zapachy,
Szepcąc, skąd wzięły zdobycz balsamiczną.
Jak żeglujący dokoła Przylądka
Dobrej Nadziei, gdy miną Mozambik,
Jeśli poniesie wiatr północno-wschodni
Wonie sabejskie z brzegów Arabii[1]
Szczęśliwej, radzi takiemu spotkaniu,
Zwalniają biegu, a przez długie mile
Śle im rozkoszną woń Ocean stary.
Raczył się nią i Szatan, choć przychodził
Jako zatruwacz jej, raczył się lepiej
Niż Asmodeusz,[2] gdy palonej ryby
Dym mu dokuczył: chociaż zakochany.
Uciekł od Sary, żony Tobiasza,
Z Medyi zbiegłszy ukrył się w Egipcie
I tam zakowan. Na stromą i dziką
Górę wstępował Szatan zamyślony
I wolnym krokiem: gąszcz przeciął mu drogę.
Krzaki cierniste, paprocią podszyte,
W nierozerwaną całość się splątały,
Człeka ni zwierza nie puszczając dalej.
Jedna tam była brama ku wschodowi
Z drugiego boku; gdy ją ujrzał Szatan,
Wejść nią nie raczył, ale wznak pogardy
Przeskoczył lekkim susem wszystkie szranki
Wału i wzgórza, i stanął w pośrodku.
Tak wilk drapieżny, gdy mu głód doskwiera,
W nowe obszary idzie, szuka łupu,
- ↑ Wonie sabejskie — z Arabji płynące. Sabejczykowie — ludy arabskie.
- ↑ Asmodeusz, czart (patrz księgę Tobiasza), prześladował Sarę, córkę Raguela, i dusił każdego jej małżonka w noc ślubną. Tobiasz, ósmy z kolei nowożeniec, za poradą archanioła Rafaela, odpędził czarta modlitwą, wstrzemięźliwością i spaleniem wątroby rybiej, danej mu przez archanioła.