Tem, żem cię zerwał tu, zakazanego;
Możeś dla bogów tylko, aleś zdolny
Ludzi bogami robić. Dla czegóżby
Ludzie nie mieli być bogami? Dobro,
Gdy się udziela, wyrasta obficiej,
Dawcy nie ujmę, ale zaszczyt czyni.
Zbliż się, szczęśliwa istoto, anielska
Ewo, bierz udział; choć jesteś szczęśliwą,
Możesz szczęśliwszą być, choć nie cenniejszą.
Spożyj i odtąd wejdź pomiędzy bogi,
Sama bogini, z ziemią nie związana,
Wzlataj w powietrze czasem, naszym wzorem,
Czasem do Nieba, już własną zaletą;
Patrz, jakie życie wiodą tam bogowie
I tak żyj sama.«« To mówiąc, przybliżył
I przy mych ustach trzymał zerwanego
Owocu cząstkę: zapach tak ponętny
Budził oskomę, i zdawało mi się,
Ze zakosztować musiałam, Natychmiast
Z nim odleciałam w chmury, a pod sobą
Widziałam ziemię rozległą, szeroką,
I rozmaitą; dziwiąc się wzlotowi
Do tej wyżyny, i własnej przemianie.
Nagle przewodnik zniknął, sama byłam.
Jak mi się zdało, spadłam i zasnęłam.
Ach, jakżem rada, gdy po obudzeniu
Widzę, że sen był tylko!« Tak noc swoję
Opowiedziała Ewa. — Adam na to:
»W tobie ja siebie samego oglądam
Droga małżonko, i mnie martwi mocno
Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/162
Ta strona została przepisana.