Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/215

Ta strona została przepisana.

Gdy świeży ranek zawitał na wschodzie,
Zbudził zastępy zwycięskie Aniołów;
Na głos pobudki stanęli pod bronią
W złocistych zbrojach; wnet się sformowały
Świetlane szyki; niektórzy na wzgórkach,
Już rannem słońcem rozwidnionych, w koło
Badawczem okiem się rozpatrywali,
Lub w lekkiej zbroi biegli w różne strony,
Aby wyśledzić w jakiej odległości
Jest nieprzyjaciel, czy ucieka, czyli
Zamierza bić się, czy w marszu, czy stoi?
Wkrótce ujrzeli go blisko; powoli,
Lecz w gęstych massach, posuwał się naprzód
Z rozwiniętemi chorągwiami. Zaraz
Najszybszy w locie z Cherubów, Zofiel,
Pędzi i jeszcze w biegu tak ogłasza:
»»Do broni, bracia, do broni, już blisko
Ów wróg, o którym było domniemanie,
Że uciekł, widać chce nam dziś oszczędzić
Długiej pogoni; teraz nie ucieknie.
Nadchodzą gęstą chmurą, a w ich twarzach
Widzę odwagę i pewność zwycięstwa.
Niech każdy dobrze opasze swój pancerz
Dyamentowy, i hełm mocno przypnie;
Tarczę okrągłą, wysoko czy płasko
Noszoną, chwyćcie mocno, bo, jak sądzę,
Dzień nadchodzący nie drobnym deszczykiem
Obdarzy nas, lecz burzą strzał ognistych.««
Tak ich ostrzegał, choć się strzegli sami,
Wkrótce stanęli w szyku bez przeszkody,