Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/220

Ta strona została przepisana.

Do równej broni, rwali okoliczne
Gór szczyty, które, potężnym rozmachem
Rzucane, z obu stron się spotykały;
Pod niemi, w głębi, pod ich strasznym cieniem,
Walczyło wojsko z wojskiem, huk piekielny!
Wobec tej wrzawy każda inna wojna
Wydałaby się igraszką, rosł zamęt
Przerażający, zamęt na zamęcie.
Zapadłoby się Niebo, ruinami
Napełniłoby wkrótce, ale Wszechmogący,
Zasiadający bezpiecznie w przybytku
Swoim niebieskim, zważył ściśle sprawę,
Przewidział zgiełk ten; zezwolił na wszystko,
Aby się spełnił jego wielki zamiar,
Namaszczonego Syna uwielbienie,
Przez jego ręce ukaranie wrogów,
I ogłoszenie, jako wszelka władza
I moc na niego przelana została.
»Zatem do Syna, co obok na tronie
Zasiadał, rzecze: »»Synu ukochany!
Wypływie chwały mej, w którego twarzy
Co niewidzialne widocznem się staje,
Czem, jako Boskość, ja jestem; którego
Ręką wypełniam to, co postanowię,
Ty, Wszechmocności druga, upłynęły
Dwa dni — tak jak się liczą dni w Niebiesiech, —
Odkąd wyruszył Michał z wojskiem swojem
Dla uśmierzenia nieposłusznych; bitwa
Uparta była, to rzecz naturalna,
Gdy się dwa takie wojska potykają,