Tak rozciągnięty na ognistej fali
Leżał okuty Szatan; jużby nigdy
Odtąd nie podniósł się, ni ruszył głową,
Lecz wola Tego, co wszystkiem rozrządza,
Dała mu spełniać nowe czarne plany,
Aby zbrodniami wciąż powtarzanemi
Gromadził na się potępienia góry,
I obmyślając złe dla innych istot,
Widział z wściekłością, jak wszystka złość jego
Posłuży tylko za pobudkę łaski
I nieskończonej dobroci dla człeka,
Którego skusił, lecz jego samego
Zgniecie potrójna hańba, gniew i zemsta.
Teraz z topieli wznosi groźne członki:
Z obu stron fale ognia odepchnięte
Zygzakowatym płomieniem się toczą,
Pozostawiając w środku straszne pole.
Z rozpostartemi skrzydły lot kieruje
Szatan, w pomrocznem wznosząc się powietrzu,
Które uczuwa ciężar nadzwyczajny;
Zdąża do lądu, jeśli nazwać lądem
To, co gorzało niezgasłem zarzewiem,
Gdy morze ogniem roztopionym wrzało.
A barwa lądu taka, jakby siły
Podziemnych wiatrów przeniosły zrąb skały
Od gór Peloru,[1] lub poszarpanego
Boku wciąż grzmiącej piorunami Etny;
Jej trzewia pełne żywiołów zapalnych
Gdy ogień zajmie, w górę strzela lawą
I pozostawia zgorzelisko, pełne
- ↑ »Od gór Peloru». Góry w Tessalii, które, według legendy, rozerwane zostały wskutek trzęsienia ziemi. W następstwie wyschły też zamknięte niemi bagniska i wytworzyły piękną dolinę Tempe.