Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/264

Ta strona została przepisana.

Bo Bóg na ciebie obfite wewnętrzne
Jak i zewnętrzne spuścił dary, jako
Na podobieństwo swoje; czy więc mówisz,
Czy milczysz, zawsze cię otacza powab,
Przy każdem słowie i przy każdym ruchu.
W Niebie też mamy cię za towarzysza
Ziemskiego w służbie bożej, i z radością
Badamy drogi Boga względem ciebie;
Bo, jak widzimy, Bóg czcią cię ozdobił
I równą objął miłością. Mów zatem,
Bo nieobecny byłem dnia owego;
Obowiązany do podróży ciężkiej
A nadzwyczajnej, bo aż do bram Piekła.
Uformowani w legion, mieliśmy
Rozkaz nie puszczać z Piekła szpiega, ani
Zbrojnego wroga, podczas gdy Bóg stwarzał,
By rozgniewany taką zuchwałością,
Do dzieł twórczości nie wmieszał zniszczenia.
Wprawdzie bez jego dopuszczenia nigdy
Na czyn podobny nie ważyliby się,
Ale wysyła nas w ważniejszych sprawach
Jak panujący, by nas przyzwyczaić
Do posłuszeństwa. Straszna brama była
Mocno zamknięta, zatarasowana,
Ale już zdała, nim się zbliżyliśmy,
Z poza niej szum szedł wcale nie taneczny,
Nie śpiewy, ale biadania rozgłośne
I krzyki wściekłe. Radzi wróciliśmy
Ku okolicom światła w Sabbat wieczór,
Jak polecone było. Ale teraz