Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/265

Ta strona została przepisana.

Ty opowiadaj, bo mi twoje słowa
Równie są miłe, jako moje tobie.»
Tak mówił Anioł, na to nasz prarodzic:
«Życia swojego skreślić pierwociny
Trudno dla człeka. Kto zna swój początek?
Tylko mnie nęci do opowiadania
Żądza rozmowy z tobą. Gdym się ocknął
Z snu głębokiego, spostrzegłem, że leżę
Na trawie kwietnej, w balsamicznych potach,
Które niebawem osuszyło słońce
Promienne, chłonąc wilgoć parującą.
Zwróciłem w niebo zadziwione oczy
I przez czas jakiś patrzałem na jego
Przestrzeń rozległą; nagłym pobudzony
Instynktem, dążąc ku górze, skoczyłem,
Stając na nogi. Ujrzałem dokoła
Wzgórza, doliny i cieniste lasy,
Słoneczne pola, przezroczyste wody
Rzeki, toczące z miłym szumem fale,
Stworzeń żyjących kręcące się tłumy,
Biegną, latają, śpiewają w zieleni,
Wszystko się do mnie uśmiecha; powietrze
Pełne zapachu; serce przepełnione
Radością. Siebie samego oglądam
Członek po członku, to idę, to biegnę
Rączemi kroki, niesion siłą życia.
Lecz kto ja? gdzie ja? i z jakiej przyczyny?
Nic nie wiedziałem. Spróbowałem mówić,
I przemówiłem natychmiast: posłuszny
Język nazywał wszystko, na com spojrzał.