Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/277

Ta strona została przepisana.

Bo cóż podziwiasz? co cię tak unosi?
Zewnętrzność — piękna, niewątpliwie godna
Kochania twego, twej czci — nie poddaństwa.
Zważ ją i siebie, i oszacuj. Czasem
Bardzo się przyda nam poszanowanie
Dla siebie samych, jeśli się opiera
Na słusznej mierze; im lepiej posiądziesz
Tę umiejętność, tem więcej cię ona
Uzna swą głową, wyżej cenić będzie
Tę rzeczywistość, niż swoje zalety.
Pięknością błyszczy ku twojej rozkoszy,
Godnością, abyś szanował i kochał
Swą towarzyszkę, która wnet spostrzeże.
Gdy się mniej mądrym okażesz. Lecz jeśli
Tak ci się drogą wydaje ta rozkosz,
Ku rozkrzewieniu ludzkości służąca,
Gdy ją nad wszystko przenosisz, pamiętaj,
Że i zwierzętom zmysł taki nadany:
Pewnoby nie był tak rozpowszechniony
I pospolity, gdyby coś w nim było
Godnego duszę człowieka podbijać,
I żar w nim niecić. Co w jej towarzystwie
Znajdziesz wyższego, pociągającego,
Bardziej ludzkiego, rozumnego, — kochaj.
Miłość przystoi tobie, nie namiętność,
W której kochania prawdziwego niema.
Miłość oczyszcza myśl, serce rozszerza,
Miłość w rozumie ma swoje siedlisko
I jest rozsądną drabiną, po której
Masz do miłości niebieskiej się wznosić,