Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/285

Ta strona została przepisana.

Tak postanowił, lecz wprzód ból wewnętrzny
Co mu pierś wstrząsał, w takiej wylał skardze:
«O Ziemio, jakżeś podobna do Nieba,
Lub może raczej większe twe zalety,
Godniejszaś Bogów siedziba, boś według
Drugiego planu budowana; stare
Tu poprawiono błędy; Bógby przecie
Gorszych po lepszych nie budował rzeczy!
O ziemskie Niebo, do okoła ciebie
Tańczą służebne inne Nieba: świecą,
Ale przejasne te swoje płomienie
Światło za światłem, niosą tylko tobie;
W tobie, podobno, gromadzą się wszystkie
Cenne promienie ich świętego wpływu!
Jak Bóg na Niebie jako punkt środkowy
Ogarnia wszystko, tak i ty, środkowa,
Przyjmujesz owych ciał niebieskich służbę.
Cała ich siła nie w nich, ale w tobie,
Jawi się czynna w roślinach, w murawie,
I w szlachetniejszych tworach, ożywionych
Stopniowym wzrostem zmysłu i rozumu.
A ich ostatniem uwieńczeniem człowiek.
Z jakiem weselem stąpałbym po tobie,
Gdyby mnie jeszcze mogło coś weselić!
Rozmaitości luba wzgórz i dolin,
Rzek, lasów, równin: to lądy, to morza,
A brzeg wieńczony gajem, a jaskinie,
Skały, pieczary; lecz w nich wszystkich dla mnie
Niema schronienia, przytułku: im więcej
Widzę wesela dokoła, tem większych