Cierpień doznaję, bo w tej nienawistnej
Mojej siedzibie wszystko jest przeciwnie.
Trucizną wszelkie dobro mi się staje,
I nawet w Niebie byłoby mi gorzej.
Lecz nie chcę mieszkać ni tu, ni też w Niebie,
Chybabym Pana Niebios opanował;
Nie mam nadziei też, bym mojej nędzy
Ulżył w czemkolwiek, gdy swój cel osiągnę;
Więc niechaj inni tacy jak ja będą!
Choć wtedy jeszcze gorszy los mi grozi,
Bo moim myślom, ciągle niespokojnym,
Tylko niszczenie może przynieść ulgę.
Jeżeli zniszczę tego, dla którego
Wszystko stworzono tutaj, lub go skłonię
Do czynu zgubę mu przynoszącego,
To nieodzownie i wszystko stworzenie
Przepadnie, jako na dolę, niedolę
Z człekiem złączone. A więc na niedolę!
Panuj zniszczenie! Mnie z piekielnych Potęg
Samemu chwała, żem w jeden dzień zepsuł,
Co Wszechmogący, jak go zowią, stwarzał
Z niemałym trudem sześć dni i sześć nocy,
A może jeszcze długo naprzód plany
Obmyślał? Może tylko od tej chwili,
W której przez jednę noc haniebne jarzmo
Z nazwy anielskiej prawie że strząsnąłem
I przerzedziłem tłum jego czcicieli.
On, mszcząc się, i chcąc powetować straty
(Czy w braku dawnej siły nie mógł więcej
Stwarzać aniołów, jeśli kiedy stwarzał,
Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/286
Ta strona została przepisana.