Tak mówiąc z ręki małżonka swą rękę
Zwolna cofnęła, i jak nimfa leśna,
Jak Oreada, Dryada, lub z pocztu
Dyany, lekko szła do gaju, w chodzie,
W postawie bardziej boska niż bogini,
Choć w łuk i kołczan nie zbrojna, jak ona,
Lecz w ogrodowe narzędzia, zrobione
Kunsztem prostaczym, bez pomocy ognia,
Lub przyniesione przez aniołów. W takim
Stroju podobna była do Palei,
Bóstwa pasterzy, albo do Pomony,
Gdy uciekała przed zmiennym Wertumnem,
Lub do Cerery, nim ta sprawą Zeusa
Została matką Prozerpiny. Długo
Spoglądał za nią Adam zachwycony,
Pragnąc ją wzrokiem wstrzymać, powtarzając
Wciąż, aby rychło powracała. Ona
Odpowiadała, że w samo południe,
Jak zwykle, wróci do schroniska, wtedy
Wszystko gotowe będzie do obiadu
I do spoczynku w godzinach upału.
Jakżeś łudziła się, nieszczęsna Ewo!
Jak inny miał być twój powrót! Zła dola!
Już od tej chwili nigdy dla cię w Raju
Nie będzie słodkiej uczty ni spoczynku;
Bo już zasadzka skryta w cieniu kwiatów
Oczekiwała cię z piekielną złością.
Aby ci przeciąć drogę, lub zawrócić
Obdartą z wiary, niewinności, szczęścia!
Bo teraz, i już od pierwszego świtu
Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/296
Ta strona została przepisana.