Pozostawiłem mu ją w równowadze:
Upadł, a teraz, cóż mi pozostaje,
Jak wydać na grzech jego wyrok śmierci
Zapowiedziany. Taką groźbę śmierci
Za czczą i błahą ma teraz, gdy widzi,
Że nie nastąpił cios natychmiastowy,
Jak się obawiał; wkrótce się przekona,
Nim dzień się skończy, że zwłoka nie znaczy
Uniewinnienia, i że sprawiedliwość
Nie wraca śladem dobroci wzgardzonej.
Lecz kogóż posłać, by ich sądził, kogóż
Jeśli nie Ciebie, Synu, co masz zdaną
Władzę Sędziego na Niebie i Ziemi
I w Piekle. Niechaj to będzie widoczne,
Że sprawiedliwość ma iść z łaską w parze,
Kiedy posyłam Ciebie, przyjaciela
Człowieka, jego Pośrednika, okup,
I Zbawcę z własnej chęci, a w przyszłości
Człowieka, na sąd grzesznego Człowieka.»
Tak mówił Ojciec, i rozpościerając
Ku swej prawicy swą chwałę na Syna,
Objął go Bóstwa blaskiem bezobłocznym;
Odźwierciadlając Syn w pełni blask Ojca,
Bosko łagodnie tak mu odpowiada:
«Ojcze mój wieczny, Twoja rzecz stanowić,
Moja wypełniać na Niebie i Ziemi
Najwyższą Twoje wolę, abyś we mnie,
Twym ukochanym Synu, odpoczywał
Z upodobaniem. Idę sądzić owych
Na ziemi prawa Twojego przestępców;
Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/330
Ta strona została przepisana.