«Dla mnie com wiecznym udręczony głodem,
Wszystko to jedno, Piekło, Raj, czy Niebo.
Mnie lepiej tam, gdzie większy łup, a tutaj
Chociaż obfity, zbyt małym się zdaje
Do zapełnienia wciąż głodnej gardzieli,
I obszernego a pustego brzucha.»
Na to mu znowu macierz kazirodna:
«Tymczasem paś się na tych ziołach, kwiatach,
Owocach; potem na zwierzętach, rybach
I ptactwie — kąski to niezłe; pochłaniaj
Wszystko, cokolwiek zetnie kosa Czasu;
A ja tymczasem, mieszkając w człowieku,
Zarażę w całych pokoleniach myśli,
Spojrzenia, słowa, czyny, i nakoniec
Z niego ci zrobię najsmaczniejszą strawę.»
Po tej rozmowie każde inną drogą
Poszło wszelakie istoty niweczyć
Lub nieśmiertelność im odbierać, zgubę
Sposobiąc na czas bliższy albo dalszy.
Wszechmocny, widząc to z górnego tronu,
Tak do swych jasnych zastępów przemawia:
«Patrzcie, jak śpieszą chciwie psy piekielne
Niszczyć i łupić ów świat, którym stworzył
Pięknym i dobrym, i takim go dotąd
Byłbym zachował, lecz szaleństwo ludzkie
Wpuściło owe potwory zniszczenia,
Które mi teraz zarzucają czyny
Szalone (mniema tak piekielny książę
I jego zgraja), dla tego, że znoszę
Cierpliwie najście ich i zawładnięcie
Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/350
Ta strona została przepisana.